Buddyzm Diamentowej Drogi
|Buddyzm Diamentowej Drogi to odłam buddyzmu tybetańskiego, należący do Kagyu jednego z czterech ośrodków buddyzmu w tym kraju. Zrodził się on w latach sześćdziesiątych XX wieku, a jego twórcami są Duńczycy Hannah i Ole Nydahl.
Pierwszy ośrodek Diamentowej Drogi powstał w 1972 roku. Ole jest duchowym przywódcą tego ruchu, czyli jest nazywany Lamą. Obecnie na całym świecie ośrodków Diamentowej Drogi nie ma więcej niż sześćset. Twórcy zafascynowali się buddyzmem, kiedy wyjechali w podróż poślubną w Himalaje i bliżej poznali lokalne wierzenia. Przez trzy lata pobierali nauki w Karma Kagyu, czyli u przedstawicieli tybetańskiego buddyzmu, a po tym czasie ich przywódca duchowy Karmapa poprosił ich, by swoją wiedzę zawieźli do kraju swojego pochodzenia. I w ten sposób nauki Karma Kagyu trafiły do Europy.
Po kilku latach Duńczycy postanowili odciąć się od wpływów tybetańskich, głównie tych politycznych, ale także Nydahl pragnął dostosować wiarę do potrzeb europejskiego, współczesnego wyznawcy, który przecież w przeciwieństwie do tybetańskich mnichów ma rodzinę i musi wychowywać dzieci, chodzić do pracy i posiadać niezbędne mu do życia dobra materialne, co trochę kłóciło się z pierwotną formą buddyzmu, jaki poznał w Himalajach. Choć i w dawnych czasach świeckich praktykujących nie brakowało, wystarczy wymienić tu chociażby Marpę – założyciela szkoły Kagyu, ich życie zdecydowanie różniło się od tego, jakie wiodło się w XX wieku i jakie wiedzie się obecnie. Członkowie Diamentowej Drogi są więc propagatorami buddyzmu zmienionego dla potrzeb zachodnich cywilizacji bez zabierania tego, co w nim najważniejsze, pozwalają jednak na nieodrzucanie typowych dla tych cywilizacji zachowań, jednak nakazują za każdym razem zachowywać umiar i pamiętać, jak ważne są nauki Buddy.
Ole Nydahl wychodzi z założenia, że oświeceniu nie przeszkadza dotychczasowe życie jego uczniów, wcale nie muszą poświęcać się tak, jak wyznawcy w Azji. Przynoszenie pożytku innym poprzez swój rozwój i oświecenie to najważniejsze cele Buddyzmu Diamentowej Drogi. Można powiedzieć, że ta organizacja jest świecką odmianą buddyzmu, co nie podoba się nawet znawcom buddyzmu w Europie. Według nich nowatorskie podejście założyciela organizacji zwyczajnie profanuje tę długowieczną religię, a naginanie jej na potrzeby zachodu mija się z celem i burzy założenia filozofii buddyzmu. Wyznawcy tej odmiany buddyzmu bez klasycznego wykształcenia tybetańskiego, według naukowców nigdy nie będą prawdziwymi buddystami, a ich praktyki niszczą tylko korzenie tych wierzeń. Podobne zdania słychać choćby w przypadku jogi, która w kulturze zachodniej stała się zwykłymi ćwiczeniami fizycznymi, a zagubiła swój duchowy walor.
Muszę coś sprostować. Ten Pan na zdjęciu to Tenzin Wangyal Rinpocze i nie jest on przedstawiciele Buddyzmu Diamentowej Drogi, a Bonu 😀